Zgodnie z zapowiedziami kielczanie narzucili rywalom szybkie tempo gry, nie przedłużając zbytnio akcji w ataku pozycyjnym, a co jakiś czas kontrując szczecinian po ich błędach. Solidną pracę na kole wykonywał Arciom Karalok, a w bramce dobrze rozpoczął Filip Ivić. Po dwunastu minutach prowadzili 10:5, a trener gości, Piotr Frelek, poprosił o czas. Nie pomogło – kielczanie powoli powiększali przewagę jego ekipą.
Mniej więcej w połowie pierwszej partii na parkiecie pojawili się Michał Jurecki, Julen Aginagalde, Blaz Janc i Angel Fernandez. W dwudziestej minucie meczu kibice zgromadzeni na trybunach wstrzymali oddech, gdy Blaz Janc zderzył się w powietrzu z Mateuszem Zarembą i z dużej wysokości spadł na parkiet. Rozgrywający gości dostał za to zagranie dwie minuty kary, a na szczęście Słoweniec za chwilę podniósł się i w odwecie zdobył trafienie na 16:9. Janc był także bohaterem ostatniej akcji tej części gry – wysoko ponad parkietem złapał piłkę podaną przez Angela Fernandeza i widowiskowo ustalił wynik pierwszej połowy na 24:14.
Po przerwie tempo gry nieco spadło, nie spadło natomiast tempo zdobywania bramek przez kielczan. Po jedenastu minutach drugiej partii prowadzili już czternastoma bramkami, 34:20. Wkrótce na boisku pojawił się Miłosz Wałach, który już do końca spotkania strzegł bramki żółto-biało-niebieskich. Dla szestanstoletniego zawodnika był to pierwszy mecz z seniorską ekipą w tym sezonie.
Kielczanie spokojnie konstruowali kolejne akcje, nie tracąc koncentracji. Może ze dwa razy w ciągu drugich trzydziestu minut zdarzyło im się zagapić i w prosty sposób stracić bramki w kontrach, poza tym, trzeba przyznać, że spisywali się na parkiecie wzorowo. Na pięć minut przed końcem spotkania prowadzili już 44:29 (wcześniej, czterdzieste, symboliczne trafienie zdobył Arkadiusz Moryto), a ostatecznie do pięćdziesiątki zabrakło im dwóch trafień.