Czas do najbliższego meczu odlicza

DD D H H M M S S
-:-
Już wkrótce mecz w Twojej okolicy. Kibicuj z trybun 12 maja w Mielcu.
Kup bilet

Aktualności

Dodano: 22 kwietnia 2018

LM: Dobra gra PGE VIVE Kielce w drugiej połowie nie wystarczyła

Heroiczny zryw w drugiej połowie nie wystarczył! B. Janc: Przede wszystkim dziękuję naszym kibicom!
 
W pierwszym meczu ćwierćfinałowym Ligi Mistrzów przegraliśmy z Paris Saint-Germain 28:34. Mistrzom Polski zupełnie nie wyszła pierwsza połowa, ale w drugiej swoim heroicznym zrywem zasłużyli na nieziemski doping kibiców, który niósł ich do ostatnich minut spotkania. Niestety, ze względu na wysoką stratę z pierwszych trzydziestu minut kielczanom i tak sporo zabrakło do wyrównania rezultatu. W meczu nie wystąpili Krzysztof Lijewski, który doznał kontuzji na wczorajszym treningu i Bartłomiej Bis, który przechodzi rehabilitację po zerwaniu więzadła. Rewanż w Paryżu odbędzie się za tydzień.
 
PGE VIVE Kielce – Paris Saint-Germain 28:34 (10:22)
PGE VIVE Kielce: Szmal, Ivić – Jurecki, Dujshebaev, Kus, Aginagalde, Bielecki, Jachlewski, Strlek, Janc, Jurkiewicz, Zorman, Mamić, Bombac, Djukić
Paris Saint-Germain: Omeyer, Corrales – Gensheimer, Moolgaard, Stepancic, Keita, Sagosen, Kounkoud, Remili, Abalo, N. Karabatic, Hansen, Narcisse, Nielsen, L. Karabatic, Nahi
 
Lepiej tego meczu zacząć nie można było! Już pierwsza akcja francuskiej ekipy została przerwana przez żółto-biało-niebieskich, a Dean Bombac skutecznie zakończył kontrę, w której pędząc, ledwie muskał niebieską wykładzinę stopami i przepięknym trafieniem pokonał Thierry’ego Omeyera. Skład, którym rozpoczęli goście wzbudzał respekt u każdego, kto choć trochę zna się na handballu, gdy na pierwszej linii paryskiego frontu ustawili się Nikola i Luka Karabatic, Nedim Remili, Mikkel Hansen, Jesper Nielsen, Uwe Gensheimer, którzy z tyłu wspierani byli przez jednego z najlepszych bramkarzy w historii tej dyscypliny. Ale po drugiej stronie stali przecież nie byle kto, a równie uznana legenda bramkarska, Sławomir Szmal, a z przodu Michał Jurecki, Dean Bombac, Blaz Janc czy Julen Aginagalde.
 
Po fali euforii spowodowanej dobrym startem, kielczanie nieco stracili rezon, a paryżanie odjechali nam na 8:4. Gospodarze zbyt szybko chcieli odrabiać straty, co kończyło się błędami własnymi, np. nieprecyzyjnymi podaniami do kontry czy niecelnymi rzutami. Po kwadransie przegrywaliśmy 6:11, a między słupkami zameldował się Filip Ivić. W osiemnastej minucie, przy stanie 6:14 Talant Dujszebajew poprosił o czas. Gra jednak zupełnie nam się nie układała i rywale powoli budowali przewagę. Na siedem minut przed końcem pierwszej połowy to Noka Serdarusić poprosił o przerwę, choć jego zespół prowadził już 18:8. Zawodnicy PSG katowali nas niemal z 90-procentową skutecznością, podczas gdy my ledwie przekraczaliśmy próg co drugiego skutecznego rzutu.
 
Pojedyncze zrywy do ataku dawał swoimi interwencjami Filip Ivić, ale wciąż było to za mało, by nawiązać kontakt z coraz bardziej oddalającymi się od nas gośćmi. Egzekucji dokonywali Mikkel Hansen, Sander Sagosen czy Nedim Remili. Wynik kielczan mozolnie ciągnął do góry przede wszystkim Alex Dujshebaev. I tak, po trzydziestu minutach niestety przegrywaliśmy z Paris Saint-Germain aż 10:22.
 
Ciężko powiedzieć, jakich środków należało użyć, by ocucić na drugą partię naszych zawodników, ale Talant Dujszebajew z pewnością ich użył! Zadziałało z opóźnieniem, bo dopiero po dziewięciu minutach, ale żółto-biało-niebiescy wreszcie zaczęli kontrować rywali i zdobyli cztery bramki z rzędu w ciągu dwóch minut. Trener PSG przerwał tę passę czasem dla swojej ekipy, ale po powrocie na boisko Mariuszowi Jurkiewiczowi udało się dołożyć na nasze konto kolejną bramkę i zbliżyliśmy się do Francuzów na 19:26.
 
Na czele defensywy tytaniczną pracę wykonywał Mateusz Jachlewski, a z tyłu na środku pomagali mu Mateusz Kus, Marko Mamić i Mariusz Jurkiewicz, a w ostateczności Sławomir Szmal. Koza swoją ofiarność przypłacił czerwoną kartką, ale nagle paryskie strzelby zupełnie się zacięły, a my goniliśmy dalej. Na kwadrans przed końcem traciliśmy do przeciwników już tylko pięć bramek (22:27).
 
Doping publiczności przekraczał kolejne granice decybeli, a nasi zawodnicy niesieni jego mocą parli na Francuzów jak rozpędzony tir VIVE Textile Recycling. Niestety, w pewnych sytuacjach zadecydowały drobne błędy i ostatecznie naszym chłopakom nie udało się powtórzyć cudu z Kolonii. Pierwszy etap ćwierćfinału przegraliśmy 28:34. Najlepszym graczem spotkania został wybrany Nikola Karabatić. Kieleccy kibice po ostatnim gwizdku głośno skandowali „Dzięki za walkę, Iskierko, dzięki za walkę”.
 

 
PO MECZU POWIEDZIELI:
 
Talant Dujszebajew, trener PGE VIVE Kielce: Gratuluję Paryżowi. Zespół wykonał bardzo dobrą robotę, zwłaszcza w pierwszej połowie. My za bardzo szanowaliśmy Thierry’ego Omeyera i zrobiliśmy siedem błędów w sytuacjach jeden na jeden, głównie ze skrzydła i z koła. Pierwsze szesnaście rzutów rywali przełożyło się na szesnaście bramek, bardzo ciężko było grać w takich warunkach. W drugiej połowie zagraliśmy trochę lepiej, a jeszcze lepiej chcemy zagrać w Paryżu. Będziemy walczyć przez sześćdziesiąt minut!
 
Karol Bielecki, rozgrywający PGE VIVE Kielce: Tak, jak widać, mecz nie ułożył się po naszej myśli. Pierwsza połowa fatalna, w drugiej podnieśliśmy się, ale na Paryż to było za mało. Za mało agresji i zdecydowania przy rzutach, a konsekwencje były takie, że każdy rzut Francuzów lądował w bramce. Dwanaście bramek do przerwy to bardzo duża zaliczka bramkowa, ciężko było nam ją zniwelować. Kibice zrobili wspaniałą atmosferę, dziękujemy im za to! Mam nadzieję, że drugi mecz zagramy tak, jak drugą połowę. Wszystko jest możliwe, przeanalizujemy ten mecz mocno i wyciągniemy wnioski.
 
Mateusz Kus, obrotowy PGE VIVE Kielce: Nie tak sobie wyobrażaliśmy, skończyło się sześcioma bramkami, ale tak naprawdę to dopiero pierwsza połowa, wszystko jeszcze przed nami. Ewidentnie zaważyły na wyniku stuprocentowe sytuacje. Dobrze graliśmy w ataku, dochodziliśmy do sytuacji rzutowych, ale nie umieliśmy ich wykorzystać. Jeden błąd napędzał drugi. W drugiej połowie tego nie było i zniwelowaliśmy stratę. Jedziemy do Paryża i będziemy tam walczyć. Kto nie wierzy, może zostać w domu. Tanio skóry nie sprzedamy. Dzisiaj jeszcze będziemy przeżywać tę porażkę, ale od poniedziałku już szykujemy się na rewanż. My teraz nie mamy nic do stracenia, a oni muszą potwierdzić swoje zwycięstwo. Będzie ciężko, ale wszystko jest do zrobienia!
 
Blaz Janc, skrzydłowy PGE VIVE Kielce: Przede wszystkim bardzo dziękuję naszym kibicom! Przygotowaliśmy się dobrze taktycznie, ale w pierwszej połowie graliśmy naprawdę katastrofalnie. Nie trafialiśmy w stuprocentowych sytuacjach, ale po pierwszej połowie powiedzieliśmy sobie, że będziemy walczyć do końca. W drugiej części spotkania graliśmy dużo lepiej, walczyliśmy. Teraz jedziemy do Paryża walczyć tam przez kolejne sześćdziesiąt minut!
 
Zvonimir Serdarusić, trener Paris Saint-Germain: Pierwsza połowa była bardzo dobra w naszym wykonaniu, zarówno w ataku jak i w obronie, ale i tak wciąż upominałem mój zespół, że Kielce potrafiły w piętnaście minut odrobić dziewięć bramek. Pamiętam mecz z Kolonii, takich spotkań się nie zapomina! Dla Luki Karabaticia, który złamał rękę, to prawdopodobnie koniec sezonu. Normalnie byłby bardzo zadowolony z takiego meczu, ale jego kontuzja trochę obniża moje zadowolenie.
 
Nikola Karabatić, rozgrywający Paris Saint-Germain: Graliśmy bardzo dobrze w pierwszej połowie, byliśmy świetnie przygotowani taktycznie przez trenera, szczególnie pod obronę 5:1. Zdobywaliśmy sporo bramek z kontrataków po interwencjach naszego bramkarza. Wiedzieliśmy, że pomimo wysokiego prowadzenia wciąż musimy być ostrożni, a nie byliśmy. Kielczanie znów pokazali, że potrafią odrabiać straty. Ostatnie piętnaście minut graliśmy trochę lepiej, więc ostatecznie jestem zadowolony z wyniku.

Runda zasadnicza

M Drużyna M P

Przeczytaj jeszcze: