Czas do najbliższego meczu odlicza

DD D H H M M S S
-:-
Już wkrótce mecz w Twojej okolicy. Kibicuj z trybun 12 maja w Mielcu.
Kup bilet

Aktualności

Dodano: 21 sierpnia 2021

Łomża Vive Kielce wygrywa w Moskwie!

Ależ było ciężko! Nie był to najlepszy mecz kielczan w turnieju, ale zdecydowanie pokazujący wolę walki i ducha drużyny, która z dużym trudem pokonała w finale zawodów w Moskwie SKA Mińsk 35:33, wygrywając cały turniej!

SKA Mińsk – Łomża Vive Kielce 33:35 (14:19)

Łomża Vive Kielce: Wolff, Kornecki – Vujović, Olejniczak, Sićko, Karacić, Kulesh, Moryto, Thrastarson, Gębala, Karalek, Nahi

Pierwsza siódemka: Wolff – Sićko, Karacić, Karalek, Vujović, Moryto, Nahi

Kielczanie przez fazę grupową turnieju sparingowego w Moskwie przemknęli jak burza, pokonując w pierwszym meczu Donskie Kazaki 34:24, a w drugim Füchse Berlin 27:21. W finale czekał na nich zwycięzca grupy B zawodów, SKA Mińsk. Jak na finał przystało, mecz rozpoczął się w widowiskowej oprawie świateł i muzyki. Zawodnicy wychodzili na parkiet jakby mieli do rozegrania co najmniej finał Ligi Mistrzów, co jeszcze przed pierwszym gwizdkiem zwiększyło poziom emocji tego spotkania.

Postawa zawodników obu drużyn zwiększyła go jeszcze bardziej. Nikt nie chciał oddać ani centymetra boiska w obronie, a ta dowodzona przez Tomka Gębalę powstrzymywała rywali od rzutów na bramkę Andreasa Wolffa, bądź wymuszała na nich sporą niecelność. W ataku dobrze radził sobie dzisiejszy jubilat, Szymon Sićko, który wywołał zachwyt publiczności dynamicznymi rzutami spod sufitu hali Dynama Moskwa. Finezją zaskakiwali skrzydłowi, Dylan Nahi i Arkadiusz Moryto, którzy otrzymując podania w powietrzu, wrzutkami zdobywali bramki. Ten drugi ponowie pracował na solidny występ w Moskwie, już trzeci. Nie za dobrze natomiast między słupkami radził sobie Andreas Wolff, który w pierwszej połowie odnotował tylko kilka niezbyt pewnych interwencji, ale cały czas otrzymywał słowa otuchy od kolegów z drużyny.

Pod koniec pierwszej połowy Uladzislau Kulesh, Michał Olejniczak i Branko Vujović zdobyli w sumie cztery bramki z rzędu, dzięki czemu na przerwę odjechaliśmy rywalom nieco z wynikiem, prowadząc 19:14.

Druga część gry nie zaczęła się dobrze. Andreas Wolff znów miał pecha podczas swoich interwencji, a z kolei świetnie prezentował się bramkarz rywali, Igor Stasiuk. Po sześciu minutach SKA Mińsk wyrównało na 20:20. Nasi zawodnicy zupełnie nie mogli wstrzelić się w przestrzeń za Stasiukiem, co powodowało w nich rosnącą frustrację. To był trudny sprawdzian, by w tej sytuacji zachować zimną krew i ponownie wskoczyć na swój poziom.

Najlepiej wychodziło to Artsemowi Karalekowi, który w tym okresie wziął na siebie trud zdobywania bramek. Najpierw jedna, potem druga i jakoś powoli pchaliśmy tę machinę do przodu. Trzeba przy tym zaznaczyć, że asysty Igora Karacicia należały do tych bajecznych – rywale nawet nie widzieli, którędy piłka dostaje się do dłoni Artsema Karaleka. Mecz jednak wrócił na tory bramka za bramkę i dla kielczan toczył się jak po grudzie.

Wreszcie, w na dziesięć minut przed końcem spotkania SKA Mińsk wyszło na prowadzenie, 29:28. Szybko – choć nie łatwo – udało się je ponownie wyrwać z rąk rywali, a Igor Karacić wciąż zachwycał asystami, tym razem podając piłkę w tylko sobie znany sposób tyłem do Dylana Nahi, który czekał w rogu boiska i zdobył kolejną bramkę. Wynik wynosił 32:30. Mateusz Kornecki, który zmienił Andreasa Wolffa, nie radził sobie dużo lepiej od niego – gospodarze magicznie znajdowali drogę pomiędzy nasze słupki, wykorzystując dziury w naszej defensywie. Kielczanie jednak zawzięli się i ogromną wolą walki nie dali sobie odebrać zwycięstwa w moskiewskim turnieju, pokonując w finale SKA Mińsk 35:33.

Runda zasadnicza

M Drużyna M P

Przeczytaj jeszcze: