Czas do najbliższego meczu odlicza

DD D H H M M S S
-:-
Już wkrótce mecz w Twojej okolicy. Kibicuj z trybun 12 maja w Mielcu.
Kup bilet

Aktualności

Dodano: 7 sierpnia 2020

Na nieznanych wodach: Andreas Wolff „O nie, on nie będzie szybszy ode mnie!”

“To w sumie świetne rozwiązanie!” – przyznaję szczerze, gdy dzieli się swoim pomysłem odnośnie modyfikacji formuły Ligi Mistrzów, tak by była bardziej interesująca. „Dziękuję” – odpowiada skromnie, po czym natychmiast dopytuje zaczepnie „Czy to się nagrało?!”. Tak, komplementy pod adresem Andreasa Wolffa są zawsze mile widziane. Znacie tę teorię o pudełkach w męskim umyśle z wielkim „pudełkiem nicości” pośrodku? Jesteśmy przekonani, że zamiast niego Andi ma w swojej głowie ogromny karton ze wszystkimi pochlebstwami, jakie kiedykolwiek otrzymał od ludzi. I obstawiam, że dość często do niego zagląda.

Andreas Wolff KS Kielce / PGNiG Superliga piłka ręczna

Chwilę przed rozpoczęciem sezonu 2020/21 kapitan Mistrzów Polski dzieli się nieco przemyśleniami z zakamarków swojego umysłu. W pierwszej części obszernego wywiadu Andreas Wolff mówi o przygotowaniach z odświeżoną drużyną KS Kielce, trudnym okresie pandemii oraz zmianach w rozgrywkach PGNiG Superligi i Ligi Mistrzów.

Po długim okresie utrzymywania dystansu społecznego nagle wróciłeś do rzeczywistości pełnej ludzi. Wokół Ciebie ponad dwadzieścia energicznych osób, krzyki, śmiechy, przepychanki. Czy nie był to dla Ciebie szok po czasie spędzonym w zaciszu swojego domu?

Mogę Cię zapewnić, że mój dom nigdy nie był cichy! – Andi przyjmuje ton gościa, który poucza młodszego kumpla w stylu „Stary, co ty wiesz o życiu?” – Cały czas byłem z moimi przyjaciółmi na TeamSpeaku (platforma umożliwiająca grupowe rozmowy online – przyp. red.), ponieważ zacząłem streaming mojej gry na PlayStation (o tym więcej w drugiej części wywiadu wkrótce – przyp. red.), więc nie straciłem kontaktu z ludźmi. Wiadomo, nie był to taki kontakt, do jakiego jestem przyzwyczajony, czyli codzienne spotkania i uprawianie sportu, ale przynajmniej mieliśmy e-sport. Cieszę się jednak bardzo, że sezon zaraz znów się zacznie i wróciliśmy już do pracy! Bardzo brakowało mi codziennych wizyt w hali. Piłka ręczna to moja praca, ale przede wszystkim moja pasja, moje najukochańsze hobby. Wszyscy byliśmy jej pozbawieni przez miesiące, więc super, że znów trenujemy. No dobra, obyłoby się bez biegania – krzywi się, po czym pointuje wypowiedź maksymą w stylu Oscara Wilde’a – Ale wiesz, nie ma światła bez cienia.

Rozmowa z Andim to zawsze dryfowanie po nieznanych wodach. Raz rzeczowo odpowie na pytanie, za chwilę rzuci mięsistym żartem, a innym razem zaskoczy filozoficznym tonem, którego mało kto by się spodziewał. Zabawa dla zaawansowanych. I tych, którzy potrafią trzymać się kursu, gdy wiatr zawieje z innej strony.

Jak drużyna przetrwała kwarantannę, szczególnie gdy pojawiły się informacje o problemach finansowych klubu?

Nie jest łatwo, gdy w pracy pojawiają się problemy z wypłatą, ale wszyscy zawodnicy cały czas chcieli i chcą grać dla klubu. W sumie to co mogliśmy zrobić? Przestać grać? Jak już powiedziałem, dla nas piłka ręczna to nie tylko praca, to dużo więcej. Zawodnicy martwili się trochę o przyszłość, to naturalne, szczególnie gdy masz na utrzymaniu rodzinę. Ale my nie gramy tylko dla pieniędzy. Pracujemy dla siebie, dla kolegów, dla klubu. Pieniądze są istotną kwestią, ale nie najważniejszą rzeczą na świecie. Wiesz, to nie chodzi tylko o to, czy dostaję całe moje wynagrodzenie, czy nie. Ja bardziej zwracam uwagę na to, jak w ogóle klub podchodzi do sprawy i muszę przyznać, że bardzo podoba mi się to, jak Bert walczy o klub. Przecież on po prostu mógłby odejść, ale nie, walczy dalej. A dopóki on walczy, ja też będę. Ale finanse to nie moja działka, ja dostaję pieniądze za granie w ręczną i na tym się skupiam.

Idąc tym tokiem rozumowania podczas kwarantanny kapitan zatroszczył się bardziej o ducha zespołu. A co bardziej trzyma sportowców razem niż sport? Andi już prawie o tym zapomniał, ale gdy rząd nieco poluzował restrykcje, dzięki czemu można było wznowić treningi w małych grupach, zmotywował chłopaków, którzy wciąż byli w Kielcach, do spotkań w hali.

A, faktycznie, było coś takiego! – śmieje się – Byłem akurat z Dorukiem na siłowni i spotkaliśmy Talanta. Zapytałem, czy można już trenować i powiedział, że tak, więc zapytałem zawodników, kto chce trochę pograć. W ten sposób zorganizowaliśmy się w sześć, siedem osób i trochę poruszaliśmy. Było naprawdę fajnie!

Nie trwało to długo, bo większość chłopaków wkrótce rozjechała się na wakacje. Ale wakacje wakacjami, a trening i tak trzeba wykonać. Andreas podczas przerwy ćwiczył intensywnie.

Jak oceniasz swoją formę na tle kolegów?

Czuję się mocny na siłowni i podoba mi się to – przyznaje – Mógłbym być lepszy w bieganiu, ale tak naprawdę trudno było mi utrzymać formę podczas tak długiej przerwy. Zwykle programy treningowe są przygotowywane maksymalnie na dwa miesiące, czyli tyle, ile trwają standardowe wakacje. Tym razem trwało to dłużej, więc myślę, że jestem w gorszej formie biegowej niż rok temu. Ale za to wymiatam na siłowni.

Trener przygotowania motorycznego, Krzysztof Paluch, dał wam wszystkim specjalne programy treningowe kilka tygodni przed rozpoczęciem przygotowań, prawda?

Zgadza się, ale właściwie gdy je wysłał, ja już dawno miałem swój program, bo zacząłem dużo wcześniej. Był mniej lub bardziej podobny do tego od Krzyśka, ale moje bieganie było chyba bardziej intensywne.

A miałeś okres, w którym w ogóle nie trenowałeś?

Był taki moment, że chyba nie można było wychodzić na zewnątrz bez maseczek nawet do lasu. Wtedy trenowałem tylko na siłowni. Ale nie, nie robiłem sobie żadnej przerwy. Tydzień bez treningów? Nie ma takiej opcji!

„Pieniądze są istotną kwestią, ale nie najważniejszą rzeczą na świecie. Wiesz, to nie chodzi tylko o to, czy dostaję całe moje wynagrodzenie, czy nie. Ja bardziej zwracam uwagę na to, jak w ogóle klub podchodzi do sprawy i muszę przyznać, że bardzo podoba mi się to, jak Bert walczy o klub. Przecież on po prostu mógłby odejść, ale nie, walczy dalej. A dopóki on walczy, ja też będę. Ale finanse to nie moja działka, ja dostaję pieniądze za granie w ręczną i na tym się skupiam.”

Czego najbardziej nie lubisz podczas przygotowań?

Och, nie znoszę biegów długodystansowych! Czegoś takiego właśnie, co robi ten pan – siedzimy pod parasolem przed Hotelem Binkowski, gdzie drużyna odbywa zgrupowanie i właśnie tuż za ogrodzeniem przebiega powoli biegacz – amator – Chyba biegam z taką samą prędkością – śmieje się Andi – To dla mnie kompletna nuda! Wolę dwustumetrowe sprinty. Ale teraz w hali robimy jeszcze coś innego. Jest ciężko, bo zamiast biegać po prostej robimy w ciągu kilkunastu minut z dziesięć tysięcy nawrotów. To wykańczające!

Zwykle zawodnicy mówią, że nie lubią przygotowań. A Ty?

Szczerze mówiąc, kocham je! – przyznaje entuzjastycznie – Wiesz co, kilka dni po rozpoczęciu przygotowań byłem z chłopakami na siłowni i myślałem sobie „O rany, zaraz umrę!”. Ale potem mnie olśniło. „Nie no czekaj, przecież to jest dokładnie to miejsce, w którym chcę teraz być. Nie chciałbym w tej chwili robić niczego innego!” – pomyślałem. Uwielbiam przekraczać swoje granice, być z kolegami z drużyny, dzielić ten ból i grać w piłkę ręczną. Dla mnie to najfajniejszy czas w roku. Pod koniec dnia padam ze zmęczenia, ale czuję, że dobrze wykonałem swoją pracę…

… a wciąż jeszcze nie ma presji, bo do meczów o stawkę daleko.

Tak. Oczywiście, mamy cel, ale jest on bardzo odległy, dzięki czemu możemy po prostu cieszyć się naszym zawodostwem.

Przygotowania nie miałyby jednak sensu, gdyby nie prowadziły do czegoś. W pierwszy weekend września rozpocznie się PGNiG Superliga, a dwa tygodnie później wystartuje Liga Mistrzów. To będą wielkie emocje i jeszcze większe zmiany, jako że w Superlidze zlikwidowano play-offy, a mecze przeniesiono na weekendy. W Lidze Mistrzów – granej dla odmiany w środy i czwartki – wróciliśmy natomiast do formuły szesnastu drużyn podzielonych na dwie grupy. Wygląda, jakby EHF rzucało wyzwanie UEFA, bo przecież piłkarska Liga Mistrzów gra we wtorki i środy.

Nie wydaje mi się, by był to jakiś problem – przyznaje pewnie Andi – Piłka nożna jest tak wolna, że spokojnie można ją oglądać bez śledzenia całego meczu. Teraz zresztą niemal każde gospodarstwo domowe ma co najmniej jeden telewizor, a do tego tablet, telefon czy laptop. Ludzie spokojnie mogą oglądać dwa spotkania naraz. Myślę, że kibice handballu i tak będą oglądać handball.

Kapitan Mistrzów Polski jest nawet zadowolony z tego, że struktury polskiej i europejskiej piłki ręcznej wypełnia odrobina świeżego powietrza.

Dla mnie nie ma różnicy, czy w środę zagram z Zabrzem, a w sobotę z Szeged, czy odwrotnie. Wydaje mi się, że nasi kibice tak czy siak będą w hali, dając nam wsparcie równie wspaniałe, co w zeszłym sezonie. Nie martwię się o zmiany, a wręcz witam je z szeroko otwartymi ramionami, bo strukturyzują trochę rozgrywki. Naprawdę nie podobało mi się to, że do tej pory siadałem w domu wieczorem i zastanawiałem się „Hmm.. czy mamy dzisiaj jakiś mecz Ligi Mistrzów?”. Wiesz, musiałem o tym pomyśleć, choć przecież sam gram w tych zawodach! – śmieje się – A to powinno być tak: „Okej, dzisiaj jest środa, czyli wiem, że będzie mecz piłki ręcznej”.

Z drugiej strony Liga Mistrzów trochę się zamyka. Dwie grupy, szesnaście drużyn i znów w kółko prawie te same mecze. Czy to nie nudne?

Szczerze? Trochę tak. Liga Mistrzów powinna być czymś szczególnym. W piłce nożnej mają super, bo raz grasz z Juve, innym razem z Barcą, potem z Realem. Mierzysz się z różnymi drużynami, podróżujesz po świecie. My gramy z tymi samymi zespołami, co najmniej dwa mecze w fazie grupowej i to się staje mniej atrakcyjne. Chciałbym mieć więcej grup, więcej drużyn i bardziej je wymieszać. Może wartałoby wypróbować system, który mamy w mistrzostwach Europy z dwiema fazami grupowymi? Wiesz, najpierw sześć drużyn, z czego trzy dostają awans i mieszają się z najlepszymi ekipami z innej grupy.

To w sumie świetne rozwiązanie!

Dziękuję – odpowiada skromnie, po czym natychmiast dopytuje zaczepnie – Czy to się nagrało?!

Tak, komplementy pod adresem Andreasa Wolffa są zawsze mile widziane. Znacie tę teorię o pudełkach w męskim umyśle z wielkim „pudełkiem nicości” pośrodku? Jestem przekonana, że zamiast niego Andi ma w swojej głowie ogromny karton ze wszystkimi pochlebstwami, jakie kiedykolwiek otrzymał od ludzi. I obstawiam, że dość często do niego zagląda. Z uśmiechem ignoruję zaczepkę i kontynuuję „przesłuchanie”.

A co myślisz o zmianach w polskiej lidze? Nie będzie play-offów.

Nigdy nie grałem play-offów, więc w sumie nie wiem, jak to z nimi jest (śmiech)! W Bundeslidze na pewno by się nie sprawdziły, bo wykończyłyby wszystkich. Myślę, że system z meczem i rewanżem jest najbardziej sprawiedliwy, bo liczy się każdy mecz. Nie ma tak, że o lidze zadecydują dwa dni.

„Chciałbym mieć w Lidze Mistrzów więcej grup, więcej drużyn i bardziej je wymieszać. Może wartałoby wypróbować system, który mamy w mistrzostwach Europy z dwiema fazami grupowymi? Najpierw sześć drużyn, z czego trzy dostają awans i mieszają się z najlepszymi ekipami z innej grupy.”

Inną nowością jest zasada, że przez cały mecz na boisku musi przebywać jednocześnie co najmniej dwóch polskich zawodników.

Przede wszystkim to dziwne, że co roku zasady się zmieniają się – Andi z łatwością trafia swoją uwagą w sam środek ligowej tarczy – Przedtem był przepis o limicie zawodników spoza Unii Europejskiej. Ale okej, myślę, że to dobre rozwiązanie dla polskiej piłki ręcznej. Rodzime talenty – a sami mamy chłopaków takich jak Czarek (Surgiel – przyp. red.), Olej (Michał Olejniczak – przyp. red.) czy Kaczka (Sebastian Kaczor – przyp. red.) – będą miały szansę gry na wczesnych etapach swoich karier. To na pewno pozwoli im się rozwijać. Dzięki tej zasadzie mamy zresztą szerszy skład, będziemy mogli rotować i unikać kontuzji.

Już w zeszłym sezonie dużą przyjemność sprawiało mi obserwowanie was na treningach. Mieliście świetną atmosferę i tworzyliście naprawdę super drużynę. Teraz, po tych kilkunastu dniach mam wrażenie, że jest jeszcze lepiej!

W zeszłym sezonie faktycznie mieliśmy super zespół, ale było trochę inaczej niż teraz. Było wielu zawodników starszych, takich jak Julen, Kaczka – ten starszy Kaczka (śmiech), Siwy, którzy wiedzieli, że to ich ostatni sezon w klubie, a może i w ich karierach. Takie coś zawsze wpływa na Twoje myślenie. Młodzi zawodnicy dają z siebie 100%, bo chcą udowodnić sobie samym przydatność dla drużyny, która gra w Lidze Mistrzów. Starsi znają swoją pracę, wiedzą, co mają robić, są do wszystkiego przyzwyczajeni. To bardzo odświeżające uczucie mieć młodych wchodzących do ekipy. To jest tak, że jak widzisz dziesięć lat młodszego gościa, który biegnie obok Ciebie, to myślisz sobie „O nie! On nie może być szybszy ode mnie!”. Więc przyspieszam!

Andi prostuje się na krześle, na którym już nieco się zapadł poddając się nurtowi swojego gawędziarstwa.

No dobra, oni wszyscy i tak są szybsi – mówi z lekką rezygnacją, by po chwili dostrzec jasną stronę mocy – Ale ja jestem silniejszy, więc niech sobie będą! – dodaje, teraz siedząc już dumnie jak gość na koniu z reklamy Old Spice’a, próbując utrzymać mięśnie twarzy w ryzach, by nie wybuchnąć śmiechem – W każdym razie lubię to, że skupiamy się na przyszłości, może w tym składzie uda nam się zagrać przez jakieś cztery lata. Starsi zawodnicy, których mieliśmy, byli świetni! To fenomenalni zawodnicy i wspaniali ludzie, chodzi o to, że po prostu masz inne nastawienie, gdy wiesz, że z kimś zagrasz tylko jeden sezon.

Jakie są cele drużyny w tym sezonie?

Dokładnie jak w zeszłym chcemy wygrać każdy mecz i każde zawody. Myślę, że mamy wszystko, co trzeba, by wygrać zarówno polską ligę jak i Ligę Mistrzów. Talant ma naprawdę wysokie ambicje w tym roku, a my chcemy podążać za jego ideałami. Będzie ciężko, ale jesteśmy jedną z czołowych ekip, a co ważne, nasi kluczowi zawodnicy zagrali ze sobą już jeden sezon. Znamy się lepiej i to nasz atut.

„To bardzo odświeżające uczucie mieć młodych wchodzących do ekipy. To jest tak, że jak widzisz dziesięć lat młodszego gościa, który biegnie obok Ciebie, to myślisz sobie „O nie! On nie może być szybszy ode mnie!”. Więc przyspieszam!”

Co jest Twoją największą motywacją w Lidze Mistrzów?

Nigdy nie grałem w Final4. Byliśmy na dobrej drodze w zeszłym sezonie i teraz naprawdę chciałbym wreszcie dowiedzieć się, jak to jest być w Kolonii.

Na który mecz czekasz najbardziej i dlaczego na Flensburg?

Andi śmieje się serdeczne.

Jasne, że na Flensburg! To nasz pierwszy mecz, który zadecyduje o tym, jak nastawimy się na sezon. Możemy zagrać świetne spotkanie i złapać wiatr w żagle, a możemy zagrać słabo i stracić pewność siebie. Chcielibyśmy udowodnić naszym rywalom, że trzeba się z nami liczyć. Dodatkowo, dla mnie jako byłego zawodnika THW Kiel, będzie czymś szczególnym znowu spotkać kibiców Flensburga. Jestem przekonany, że mnie nie zapomnieli! – błysk w oczach Andiego daje mi wyraźny sygnał, że należy kontynuować wątek.

Mów dalej!

Zawsze miałem szczególną relację z kibicami Flensburga. Ciekawi mnie, jak mnie przywitają. W zeszłym sezonie, w Kielu powitano mnie bardzo ciepło i bardzo mnie to ucieszyło. We Flensburgu będzie zupełnie inaczej. Szczerze mówiąc, wręcz chciałbym, by tak było, bo naprawdę lubię ten specyficzny hejt płynący z trybun – gdyby to był wywiad telewizyjny, sprawny montażysta wkleiłby tutaj pierwsze wersy kawałka Chamillionaire „Ridin’”, które idealnie uzupełniłyby tę wypowiedź – Oni zawsze prowokują. Gdy byłem we Flensburgu po raz pierwszy, wrzeszczeli na mnie i moich kolegów jeszcze na rozgrzewce. Od początku więc myślałem sobie „Okej, to są doprawdy fascynujący kibice” – szczerzy się zadowolony z wysublimowanego eufemizmu – Wiesz, Flensburg to jedna z najlepszych drużyn Bundesligi i pewnie świata, ale ich kibice.. powiedzmy, że są specyficzni.

To trochę tak jak na linii Kielce – Płock, co?

Tak, dokładnie! Kibice obrażają zawodników i to zwykle jest właśnie tak, że słabsza strona bardziej obraża silniejszą. Wydaje mi się, że kieleccy kibice też nie idą tak daleko, jak płoccy. Gdy byliśmy w Płocku, słyszałem, że Lijo i Kaczka dorobili się nawet swoich własnych przyśpiewek. Kibice krzyczeli „Chodź tu do mnie” i wydaje mi się, że to już trochę za dużo. Tak samo jest we Flensburgu. Kilońscy kibice nie lubią Flensburga, ale nie obrażają ich kibiców i zawodników. Za to kibice Flensburga nie mają granic.

A gdzie jest granica?

Moim zdaniem, jeśli dogryzamy komuś jako zawodnikowi, reprezentantowi danego klubu, to jest w porządku, to część rywalizacji. Ale jeśli obrażasz kogoś jako człowieka, to przekraczasz granicę.

Okej, to na koniec powiedz, jak zapatrujesz się na polską ligę. Myślisz, że rywalizacja z Płockiem w tym sezonie będzie ekscytująca?

To nasz największy rywal, oczywiście! W zeszłym sezonie mieliśmy naprawdę trudny mecz w Płocku, ale potem zupełnie inny w Kielcach. Szczerze, nie wydaje mi się, żeby Nafciarze zagrali wtedy na 100%. Moje osobiste wrażenie było takie, że nie przyjechali do nas wygrać, a jedynie zagrać dobry mecz i zobaczyć, co się stanie. A że nic dobrego nie stało się na początku, to po piętnastu minutach się poddali. Może już bardziej skupiali się na play-offach. Mam nadzieję, że tym razem czeka nas równa walka do końca!

Runda zasadnicza

M Drużyna M P

Przeczytaj jeszcze: