Choć pojedynek z Zagłębiem Lubin diametralnie różnił się od ostatnich występów Wiślaków, to i tak nie mieli oni problemów z odniesieniem kolejnego zwycięstwa w PGNiG Superlidze.

Patrząc na ostatnie pojedynki Nafciarzy, Miedziowi pierwsze minuty przejechali na wyjątkowej taryfie ulgowej. Widać było, że płocka obrona nie była tak szczelna, jak w innych ligowych pojedynkach, ale również brawa dla Zagłębia, że potrafili to wykorzystać. Po dziesięciu minutach goście z Lubina mieli już sześć bramek na koncie, a taka gościnność w ORLEN Arenie ostatnimi czasy zdarza się stosunkowo rzadko (4:6). Za chwilę mogło wydawać się, że na tym koniec. Kilka wybronionych piłek, kontry w pierwsze i drugie tempo – na konto Wiślaków powędrowały cztery kolejne trafienia. Podopieczni Xaviera Sabate grali jednak cały czas jakby na zaciągniętym hamulcu. W obronie brakowało agresywności, a w ataku zrozumienia. Miedziowi odzyskiwali piłki i zamieniali je na bramki. Gdy dwukrotnie na listę strzelców wpisał się Przemysław Mrozowicz (10:10), trener Sabate poprosił o przerwę. Po powrocie na boisko Wiślacy zdobyli trzy kolejne bramki, ale podopieczni Bartłomieja Jaszki cały czas naciskali na Nafciarzy, do końca tej części pojedynku walcząc o zmniejszenie strat.

W drugiej połowie Wiślacy ponownie nie forsowali tempa, a grali raczej zrywami. Dobre momenty przeplatali gorszymi, które z powodzeniem wykorzystywali przyjezdni. W 46.min. po trafieniu Renato Sulicia ORLEN Wisła prowadziła 22:16 i było to najwyższe do tej pory prowadzenie gospodarzy. Na szybsze tempo w wykonaniu Nafciarzy musieliśmy czekać do 50. minuty. Wówczas postawili solidną obronę, na którą goście nie mogli znaleźć sposobu. Z odzyskanych piłek puścili kontry i w 56.min. było 27:19, a o czas poprosił trener Bartłomiej Jaszka. Do ostatniego gwizdka sędziego obraz gry nie uległ zmianie i ostatecznie ORLEN Wisła Płock pokonała Zagłębie Lubin 28:20.

ORLEN Wisła Płock – MKS Zagłębie Lubin 28:20 (14:11)