W 18. serii PGNiG Superligi Gwardia wygrała u siebie z MKS-em Kalisz po konkursie rzutów karnych!
Pojedynek sąsiadów w ligowej tabeli, a zarazem drużyn, które pod koniec września w Kaliszu stworzyły fantastyczne widowisko. Wtedy, po prawdziwym dreszczowcu, Gwardziści wyrwali komplet punktów w ostatnich kilkudziesięciu sekundach, mimo że przez większość meczu zdecydowanie przegrywali. Dziś zaczęło się spokojniej. Obraz gry niemal od początku był wyrównany, ale – można by rzec – z lekkim wskazaniem na gang Kuptela. Nie okazał się specjalną niespodzianką fakt, iż najwięcej zagrożenia ze strony gości pod naszą bramką stwarzał Kniazeu, który w okolicach 18. minuty, przy remisowym wyniku 8:8, zgromadził połowę dorobku bramkowego swojej drużyny. Trafienia po stronie Gwardii rozłożyły się na większą liczbę zawodników (swoje dołożył również debiutujący w Stegu Arenie Fabianowicz), a wiele z nich było niezwykle efektownych. Wystarczy wspomnieć ,,loby” Lemaniaka, ,,bombę” Działakiewicza czy niezwykle sprytne trafienie Zarzyckiego na 17:14, już po syrenie kończącej pierwszą połowę. ,,Zarzyk” zdołał przełamać mur gości i zmieścić piłkę w ich siatce. Sporo zasługi w tak korzystnym wyniku trzeba zapisać po stronie Zembrzyckiego, który w pierwszych 30 minutach popisał się wieloma udanymi interwencjami.
Po wyjściu z szatni za skuteczne ostrzeliwanie naszej bramki wzięli się Misiejuk i – a jakże – Kniazeu, z kolei po drugiej stronie rozkręcał się Kawka. Wiktor rzucał na tyle mocno i dokładnie, że golkiper gości pozostawał bezradny. Tymczasem ,,Keczup” kontynuował swoje show, broniąc większość piłek rzucanych w kierunku bramki. Na szczególną uwagę zasługuje podwójna interwencja po rzucie karnym, która porwała licznie zgromadzonych w Stegu Arenie kibiców do głośnego dopingu. Ten nie ustawał, gdyż na parkiecie nadal działo się sporo. Goście gonili, gonili i… dogonili. W 51. minucie Krytski zdobył trzecią z rzędu bramkę dla swojej drużyny, doprowadzając do remisu 23:23. Zaczęła się gra nerwów, a goście dwukrotnie nie wykorzystali rzutu karnego. Za pierwszym razem gorszy od Balcerka w tym elemencie okazał się Kniazeu, z kolei chwilę później, już z Zembrzyckim w bramce, jej poprzeczkę obił Gąsiorek. Następnie stosunkowo długo utrzymywał się wynik 25:24 dla Gwardzistów, do którego chwilę wcześniej doprowadził Skraburski. Najpierw do remisu doprowadził Konrad Pilitowski, a na 3 minuty przed końcem 26. bramkę dla przyjezdnych zdobył niezwykle aktywny Krytski. ,,Zarzyk” odpowiedział na to trafienie i – podobnie jak przed kilkoma dniami w Pucharze Polski – o losach meczu musiały rozstrzygać w rzuty karne.
Powtórki z Lubina jednak nie było. W pierwszej fazie ,,siódemek” żaden z zawodników nie pomylił się, a druga seria szczęśliwie zakończyła się bardzo szybko. Już w pierwszym podejściu ,,Keczup” zatrzymał Szperę, a Fabianowicz dopełnił formalności, wykorzystując już drugi rzut karny w tym konkursie, a jednocześnie zapewniając Gwardii niezwykle istotne zwycięstwo za 2 punkty.
ODWIEDŹ CENTRUM MECZOWE:
ZOBACZ STATYSTYKI I MATERIAŁY WIDEO Z MECZU
KPR Gwardia Opole – Energa MKS Kalisz 26:26 k. 6:5 (17:14)
Gwardia Opole: Zembrzycki, Balcerek – Lemaniak 3, Fabianowicz 3, Zarzycki 4, Małecki 1, Mokrzki, Zieniewicz, Jankowski 3, Kawka 3, Mauer 3, Milewski 2, Morawski 2, Działakiewicz 1, Stefani, Skraburski 1
Energa MKS Kalisz: Krekora, Zakreta – Galewski 1, Gąsiorek, Kamyszek, Drej 1, Klopsteg 1, Misiejuk 2, Szpera 2, Pilitowski K. 3, Pilitowski M., Kniazeu 8, Krytski 7, Kobusiński, Adamski 1
Sędziowie: Fahner, Kubis (Głogów)